Ponieważ rząd polski szykuje się ponoć do wypowiedzenia „Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej” (tzw. Konwencja Stambulska), w mediach rozgorzała dyskusja na jej temat. Znając życie, pewnie nikt z komentujących jej nie czytał . Polskie tłumaczenie ma 48 stron. Nie mam wykształcenia prawniczego, więc nie umiem odnieść się do niej z tej perspektywy, dlatego pozwolę sobie podzielić się z Wami własnymi, subiektywnymi przemyśleniami po jej przeczytaniu.
1. Autorzy dokumentu wychodzą z założenia (preambuła), że przemoc wobec kobiet ma charakter „strukturalny” (patriarchat). Ma ona być „manifestacją nierównego stosunku sił pomiędzy kobietami a mężczyznami na przestrzeni wieków, który doprowadził do dominacji mężczyzn nad kobietami i dyskryminacji tych ostatnich, a także uniemożliwił pełną poprawę sytuacji kobiet” oraz „jednym z podstawowych mechanizmów społecznych, za pomocą którego kobiety są spychane na podległą wobec mężczyzn pozycję”. Już same tego typu stwierdzenia moim zdaniem dyskwalifikują ten dokument.
2. Konwencja zawiera też stwierdzenia, które nie mijają się z prawdą, np. że kobiety częściej niż mężczyźni padają ofiarami przemocy domowej. Dla uczciwości zaznaczę, że uznaje ona fakt, iż „mężczyźni mogą również być jej ofiarami”.
3. Duża część tekstu to bełkotliwe, ogólnikowe sformułowania o dążeniu do „równości” i „równouprawnienia”. Gdybym był złośliwy, to napisałbym, że w takim razie należy zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, ale nie jestem, więc nie napiszę.
4. Odnoszę wrażenie, że dokument jest niepotrzebny, ponieważ mówi o penalizacji czynów, które są już penalizowane w polskim prawie, np. przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna, ekonomiczna, molestowanie, zastraszanie (stalking), podżeganie i współudział, zakaz zbliżania się, izolowanie sprawcy, ochrona ofiary, przedawnienie itp.
5. Dokument wprowadza bardzo groźne pojęcie „płci społeczno-kulturowej” i operuje nim w całym tekście.
6. Art. 14.1 dotyczący edukacji przemyca (sprytnie, bo pośród innych, szlachetnych pobudek takich jak „wzajemny szacunek” czy „rozwiązywanie konfliktów bez użycia przemocy”) bardzo niebezpieczny zapis o „wprowadzeniu do oficjalnych programów nauczania na wszystkich poziomach edukacji materiałów dotyczących równouprawnienia kobiet i mężczyzn, niestereotypowych ról przypisanych płciom […]”. Ta propaganda ma być wszechogarniająca (art. 14.2): „Strony podejmują działania niezbędne do promowania zasad, o których mowa w ust. 1 niniejszego artykułu, w instytucjach edukacyjnych o charakterze nieformalnym, a także w obiektach sportowych, kulturalnych i rekreacyjnych oraz w mediach”.
7. Kolejny niebezpieczny zapis (art. 12.1): „Strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian wzorców społecznych i kulturowych dotyczących zachowania kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”.
8. Z kolei w art. 12.5 czytamy: „Strony gwarantują, że kultura, zwyczaje, religia, tradycja czy tzw. „honor” nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy objętych zakresem niniejszej Konwencji”. Trudno się z tym nie zgodzić, przy czym znowu presupozycja jest tu taka, że przemoc wobec kobiet ma charakter zorganizowany, strukturalny, systemowy, a jej podłoże jest kulturowe, co nie musi być prawdą w każdym kraju-sygnatariuszu, a już na pewno nie w Polsce.
9. Ponadto autorzy dokumentu apelują do rządów-sygnatariuszy, aby zapewniły finansowanie dla różnej maści organizacji pozarządowych, które tę propagandę będą siać.
Pełna treść Konwencji: link
Źródła zdjęć: radiomaryja.pl
Polub bloga na Facebooku: Spinning Top
Zobacz też: Czego oczekuję od władzy
Zostaw komentarz