Dawno, dawno temu człowiek nie miał jeszcze poczucia czasu i przestrzeni. Nie zdawał sobie sprawy ani z ogromu wszechświata, ani z upływu czasu. Istniało tylko tu i teraz. Chodziło wyłącznie o zaspokojenie bieżących potrzeb. Powzięcie świadomości, że nadejdzie jakieś jutro, a po nim pojutrze, musiało być dla wczesnego człowieka przytłaczające. No bo skoro nadejdzie jakieś jutro, to o zaspokojenie głodu i pragnienia trzeba będzie walczyć od nowa, każdego dnia, przez trudny do określenia czas.
Prawdopodobnie to właśnie wtedy praczłowiek zaczął „spekulować”, czyli starać się przewidzieć przyszłość. Jak wiadomo, na przyszłość warto się przygotować. Lepiej nie czekać na nią biernie, bo ona może być potencjalnie niebezpieczna, może nieść ze sobą rozmaite zagrożenia, czynniki ryzyka i niewiadome. A jak najlepiej się na nią przygotować? Poprzez zabezpieczenie swojego bytu na dłużej niż tylko tu i teraz.
Być może właśnie z takich rozmyślań, wówczas jeszcze zapewne dość prymitywnych, zrodziło się u wczesnego człowieka dążenie do produkowania „nadwyżek”, czyli życia nie tylko tym, co dzisiaj. Jedynie nadwyżki pozwalały bowiem myśleć na kilka dni do przodu, a w miarę rozwoju potencjału intelektualnego człowieka – na coraz dłuższe okresy. Człowiek przedogienny miał ograniczone możliwości w tym zakresie. Dopiero nabycie umiejętności krzesania i podtrzymywania ognia było epokowym wydarzeniem w dziejach ludzkości, które zapewniło człowiekowi szereg korzyści. Piszę o tym szerzej tutaj: Ciepło domowego ogniska. Nawiasem mówiąc, nieprzypadkowo koncepcję nadwyżki uczynił Karol Marks kamieniem węgielnym swojego spojrzenia na ekonomię i stosunki międzyludzkie.
Kilka milionów lat później. Biblia. Źródłem nieustającej inspiracji jest dla mnie przypowieść o siedmiu latach tłustych i siedmiu latach chudych. Wiele wskazuje na to, że lata tłuste za nami. W tym kontekście warto zadać sobie pytanie, co robiliśmy przez ten czas, zarówno jako jednostki, jak i wspólnota polityczna (państwo). Czy byliśmy wystarczająco odpowiedzialni i roztropni? Czy sumiennie i efektywnie pracowaliśmy? Czy mieliśmy na uwadze, że nadejdą lata chude? I wreszcie: czy generowaliśmy nadwyżki? A może wprost przeciwnie: popuszczaliśmy pasa i wszystko na bieżąco przejadaliśmy?
W cyklach siedmioletnich okres mniej więcej od 2015 roku do dziś (z wyjątkiem czarnego łabędzia, który przyfrunął do nas w marcu 2020) był czasem dobrej koniunktury międzynarodowej. W takich okresach dobrze jest „odejść niepełnym od stołu”, tj. nie folgować sobie, przygotowywać się na trudniejsze czasy. Tymczasem nasze elity polityczne zamiast ciąć socjal, obniżać wydatki i odważnie reformować kraj, robiły dokładnie odwrotnie – zwiększały wydatki (administracja, pięćset plus, wyprawki, trzynastki, czternastki, tarcze itd.), zadłużały nas na potęgę oraz utrzymywały stopy procentowe i stopę rezerwy obowiązkowej na absurdalnie niskich poziomach (realnie ujemnych), co napędzało inflację i tworzyło tzw. Efekt Cantillona. Ponadto nie przeprowadzono ani jednej gruntownej reformy w najważniejszych obszarach funkcjonowania państwa (finanse publiczne, emerytury, ochrona zdrowia, podatki, szkolnictwo, wojskowość, sądownictwo). Problemy w tych obszarach nie tylko nie zostały rozwiązane, ale piętrzą się.
Podobnie duża część społeczeństwa: życie ponad stan, zadłużanie się „pod korek”, rozpasana konsumpcja oraz kupowanie rzeczy, na które nie byłoby nas stać, gdyby nie zupełnie już spatologizowany światowy system finansowy. I rzecz najgorsza: naiwna wiara w to, że tak już będzie zawsze.
Proszę mnie źle nie zrozumieć: potrzeby są po to, by je zaspokajać. Już Frederic Bastiat, jeden z moich ulubionych przedstawicieli wolnorynkowej myśli ekonomicznej, prekursor Szkoły Austriackiej, pisał, że człowiek w wymiarze ekonomicznym to potrzeba => usiłowanie => zaspokojenie. Zakres tych potrzeb oczywiście różni się u poszczególnych osób. W przypadku nowoczesnych społeczeństw szeroko rozumianego Zachodu, do których zaliczają się również Polacy, zupełnie naturalne są potrzeby, takie jak posiadanie własnego mieszkania i samochodu, wypoczynek, edukacja i rozwój, potrzeby estetyczne, kulturalne czy rozrywkowe. Jednak warto pamiętać, że gdy przychodzą lata chude, to nie ma już czym dzielić, a mało kto godzi się na obniżenie standardu życia, do którego zdążył się przyzwyczaić.
Źródła zdjęć: tradingeconomics.com
Polub bloga na Facebooku: Polityczny Bączek
Zostaw komentarz