Polityka, gospodarka, historia, ideologie, sprawy społeczne.

Cytaty z książki Pawła Lisickiego pt. „Luter. Ciemna strona rewolucji”

//Cytaty z książki Pawła Lisickiego pt. „Luter. Ciemna strona rewolucji”

Cytaty z książki Pawła Lisickiego pt. „Luter. Ciemna strona rewolucji”

Polecam mój wybór najciekawszych cytatów z książki Pawła Lisickiego pt. „Luter. Ciemna strona rewolucji”. To dobry przyczynek do pogłębionych studiów własnych. Rewolucja protestancka jest bowiem na ogół przedstawiana jednowymiarowo: jako dobre, ozdrowieńcze dla Kościoła i wiernych wydarzenie, swoisty „powrót do korzeni chrześcijaństwa”. Tymczasem pod koniec swojego życia sam Luter w gorzkich słowach mówił o konsekwencjach swojego dzieła, zdawszy sobie z nich sprawę…

O odpustach i nowej nauce o usprawiedliwieniu:

„Uderzając w odpusty, Luter trafiał w nastroje społeczne. Występował jako obrońca Niemców przed zakusami podłych i chciwych Włochów. Niemcy, którzy już obdarzyli go sympatią i stali się jego stronnikami, w sensie emocjonalnym nie mieli później wyjścia […]. Ostry konflikt wymuszał opowiedzenie się po którejś ze stron. Nagle z debaty zniknęły odpusty, a zamiast nich pojawiła się kwestia władzy papieskiej. Ostatecznie zaś stanęło na tym, że najważniejsza była sprawa usprawiedliwienia przez wiarę [sola fide, łac. „tylko wiara” – przyp. The Spinning Top Blog]. O ile sam Luter najpierw odkrył nowe rozumienie usprawiedliwienia, co pozwoliło mu stopniowo wyzwalać się z więzów kościelnych, to aby zdobyć szerokie poparcie, musiał postępować odwrotnie: nowa nauka o usprawiedliwieniu przyszła do ludzi jako konieczny efekt wcześniejszego zaangażowania się w obronę niesłusznie prześladowanego przez Włochów Niemca. Emocjonalne zaangażowanie czyniło ich ślepymi na prawdziwy charakter nowego posłania; zanim się naprawdę zorientowali, jaka jest stawka gry, zostali wyprowadzeni z Kościoła”.

O wypaczeniach w zakresie odpustów:

„Pewne jest natomiast, że sprzedawcy odpustów wędrowali z wielką pompą, trafiało to powszechnie do przekonania wiernych. Skrzynie na datki wystawiano w ciężkich okuciach i z plakatami z dokładną taksą: książęta płacili 25 guldenów, prałaci i baronowie 10, lepsi mieszczanie 6, pośledniejsi guldena, aż po szarych ludzi, którzy list odpustowy mogli kupić już za pół guldena albo i ćwierć. Żony mogły uzyskać odpust nawet wbrew woli męża. Kaznodzieje odpustowi przypominali więc w pewnej mierze wędrownych kupców, poszukujących wielkich zysków i dochodowych transakcji. Fakt, że towarzyszyli im agenci banku Fuggera, dodatkowo podkreślał nazbyt finansowy charakter ich działalności. <<Pomruki niezadowolenia wypełniały całe cesarstwo. Właśnie wśród tych pomruków tezy Lutra rozległy się jak huk pioruna, rozpoczynającego burzę na niebie, które już od dawna zasnute było ciężkimi chmurami>> – pisał ksiądz Gleize”.

O procesie formułowania nowej doktryny:

„Wybuch rebelii poprzedza okres inkubacji, kiedy to ziarno buntu wschodzi jeszcze powoli. Powstaje wąska grupa wtajemniczonych, przyszłych przywódców, którzy w swoim gronie wypracowują nową rewolucyjną doktrynę. W latach 1515-1517 byli to najbliżsi współpracownicy Lutra, których poumieszczał na różnych ważnych stanowiskach. Funkcję rewolucyjnej doktryny pełniła wówczas wiara w usprawiedliwienie bez uczynków. Ulegała ona stopniowej rozbudowie, w miarę jak pokazywały się jej dalsze konsekwencje. Od razu jednak było jasne, że przyjęcie nowej doktryny będzie musiało prowadzić do konfliktu z reprezentującym ówczesny ład autorytetem Kościoła. Nadchodzi wybuch – przybicie 95 tez do drzwi kościoła w Wittenberdze to jak zajęcie sali do gry w piłkę przez reprezentantów stanu trzeciego. Rewolucja już żyje, jest na fali wznoszącej. Rok 1520 przypomina do złudzenia rok 1792 – ogłoszenie manifestów Lutra i spalenie bulli to jak stracenie króla i ogłoszenie nowej, republikańskiej konstytucji. Potem nadchodzi czas terroru jakobinów, w wypadku reformacji to okres niszczenia klasztorów, wyrzucania zakonników, przejmowania bogactw ziemskich”.

O niechęci do łaciny, Rzymu i tradycji Kościoła:

„Niechęć do łaciny i rzymskiej liturgii stała się charakterystyczną cechą ruchu. To logiczne – skoro Niemcy są następcami starożytnych Germanów podbijanych przez Rzymian, to nie wolno im przyjmować za własną łacińskiej mszy. Nie można odprawiać świętych obrzędów w języku wrogów. Tyle że odrzucając programowo łacińskość, odrzucano też całą Tradycję Kościoła. Wszystko trzeba było zacząć od nowa […]. Był to prawdziwy okres burzy i naporu. Wokół Lutra gromadzą się wszyscy, którzy widzą w sobie dziedziców starożytnego Arminiusza i gotowi są skoczyć Rzymowi do gardła. Trzeba odrzucić to, co katolickie i co łacińskie, obrzędy, mszę, rytuały, ale także wielką scholastyczną teologię na czele ze św. Tomaszem z Akwinu. To rytuały wroga. To symbole papistowskiej tyranii […]. Rewolucja jest w pełni. Biskupi to teraz ekspozytura obcych rządów. Tych, którzy nie przystąpią do ruchu, należy zniszczyć […]. Antyrzymski radykalizm podoba się ludowi […]. W Niemczech trwało prawdziwe powstanie. Reformator płynął na fali narodowego entuzjazmu. Był symbolem nowych, antyłacińskich, antyrzymskich Niemiec”.

O dwuznaczności Biblii i niedokładnych przekładach Lutra:

„Znowu, najprostsze doświadczenie pokazuje, że Słowo Boże dla wszystkich zrozumiałe nie jest. Ile głów, tyle możliwych interpretacji. Jedne pisma są niejasne, inne wymagają szczegółowej wiedzy; jedne są bardziej autorytatywne, inne mniej; jedne są starsze, inne młodsze. Do tego jeszcze dochodzą pozorne sprzeczności i naturalne w każdym przekazie dwuznaczności. A jednak na fali entuzjazmu i uniesienia emocjonalnego prawdziwe stawały się największe niedorzeczności. Raz przyjęte żyły już własnym życiem i Biblia, uważana za księgę tajemnic, nagle stała się jasna. To złudzenie było możliwe tylko z jednego powodu: od początku, kiedy to Luter przełożył w Wartburgu Nowy Testament, stał się on w jego rękach bronią przeciw Kościołowi rzymskiemu. Wspólny wróg zapewniał spoistość interpretacji. Tak samo jak istnienie tego wroga pozwalało na tworzenie innych propagandowych opowieści, na przykład tej, że przed Lutrem katolicy nie mieli dostępu do Pisma.

Tymczasem Biblia również w czasach Lutra była dostępna dla wiernych, którzy umieli czytać. Cała różnica w stosunku do współczesności polegała na tym, że w epoce Lutra powszechnie używanym językiem była łacina. <<Biblia w swej łacińskiej wersji była równie dostępna dla ludzi, jak byłaby dzisiaj, gdyby była po angielsku. […] Ci, którzy umieli czytać po łacinie, mogli czytać Biblię, ci którzy nie umieli czytać po łacinie, nie umieli czytać niczego>> – zauważył trafnie O’Hare. W Niemczech zanim Luter wydał po niemiecku swój Nowy Testament w 1522 roku, było już co najmniej 17 tłumaczeń na język wysoko-niemiecki i 3 na dolno-niemiecki.

Pierwsze tłumaczenie Lutra było pełne niedokładności, a niekiedy wręcz zafałszowań, znany humanista i teolog niemiecki Hieronim Emser doliczył się nawet 1000 błędów. Tyle że reformator miał inny cel niż dotychczasowi tłumacze: nie wierny przekład, ale raczej parafrazę, która wykorzystałaby idiom języka niemieckiego i dała czytelnikom wrażenie, że jest to dzieło ich epoki. A także w praktyce chciał zastosować zasadę sola scriptura, czyniąc z Pisma jedyną regułę nowej wiary […]. Cele te Luter osiągnął kosztem precyzji, często arbitralnie dodając lub zmieniając fragmenty tekstów, jak ich ułożenie”.

O wykorzystywaniu druku przez Lutra do siania propagandy:

„Druk, wynaleziony kilka dziesiątków lat wcześniej przez Gutenberga, odegrał kluczową rolę dla powodzenia rewolucji protestanckiej. Dzięki niemu pierwszy raz w dziejach można było użyć na wielką skalę środków masowej propagandy. Szybkość publikowania ulotek i broszur, skuteczny czarny pijar, uderzenie za uderzeniem – Rzym był kompletnie zaskoczony. Papiescy teologowie zachowywali się jak ogłuszeni. Przywykli do tego, że decyzja rzymska zostaje przyjęta bez dyskusji, tymczasem Luter i jego zwolennicy nie tylko, że się z nią kompletnie nie liczyli, ale też od razu odwoływali się do opinii publicznej. Mieli poparcie księcia, ale tak naprawdę ich siłą był rosnący entuzjazm tłumów. Do tych zaś przez lata docierała tylko jedna opowieść, tylko jeden przekaz. Luter wyprzedzał działania władz. Każdą kolejną akcją rozkręcał konflikt z Rzymem. W genialny sposób używał druku: doskonale umiał ominąć cenzurę i chronił swoje idee rozprzestrzeniając je tak szeroko, jak to było możliwe; każda nowa praca przesuwała jeszcze granice, trafiając do wygłodniałej publiczności. Logika rynku i pragnienie nowości sprawiały, że sprawa Lutra zdobywała nowych popleczników […]. Między 1518 a 1525 rokiem niemieckie publikacje Lutra sprzedawały się lepiej niż siedemnastu innych razem wziętych autorów – 20 proc. całej produkcji drukowanej w Niemczech w latach 1500-1530 stanowiła twórczość reformatora”.

O atakach na kościoły i księży oraz o radykalizacji rewolucji:

„Radykalizacji ulegają studenci i duża grupa mieszczan. Szerzą się ruchy obrazoburcze, które mają zwalczać katolickie bałwochwalstwo. Od klasztorów żąda się <<usunięcia niezliczonych bożków i zaprzestania oddawania czci obrazom>>. Bożki to figury świętych i Matki Bożej. <<Wyrywano ich z ołtarzy, kolumn i ścian. Rozbijano ołtarze, bożki siekierami rąbano i roztrzaskiwano młotami – rzekłbyś, że toczy się bitwa. Jakiż huk i zgiełk!>> – pisał Friedenthal. Mnożą się ataki na księży, podczas corocznej zbiórki jałmużny odgrywający rolę św. Antoniego człowiek zostaje obrzucony odchodami i kamieniami. To nic nowego. Ci sami studenci już w marcu 1518 roku palili pisma przeciwników Lutra, w grudniu 1520 roku towarzyszyli mu przy spaleniu bulli papieskiej i dekretałów. Koniec papiestwa oznacza koniec mszy i kultu maryjnego. Atakowano księży odprawiających nabożeństwa maryjne, odpędzano ich od ołtarzy, wyrywano księgi liturgiczne, rzucano w nich kamieniami. Najbardziej zagorzali zwolennicy Lutra mieli noże i broń. W klasztorze Franciszkanów studenci rozbili drewniany ołtarz i zostawili listy z groźbami przy drzwiach. Ostrzegali, że w wypadku dalszego odprawiania nabożeństw wrócą z prostytutkami, które wykąpią ołtarz w ługu, czyli dokonają jego publicznej profanacji.
W grudniu 1520 roku, wkrótce po spaleniu bulli, kilkudziesięciu studentów i szlachciców krążyło po mieście z bębnami i trąbkami, głośno grożąc, że będą szturmowali klasztory i zabijali mnichów. Rada miejska musiała umieścić przed klasztorem liczną straż […]. Pojawiają się postulaty polityczne. W czasie mszy do kościołów wdzierają się grupki studentów, krzyczą, obrzucają ołtarze kamieniami, gaszą światła świec i wyśpiewują sprośne piosenki”.

O grabieży dóbr kościelnych:

„Od 1522 roku klasztory się rozwiązuje, mnichów zmusza do opuszczenia własnych domów, a dobra likwidowanych zakonów religijnych przechodzą w ręce książąt, którzy opowiedzieli się za reformą. Śmiało można uznać, że był to największy akt hipokryzji w dziejach Europy. Nigdy jeszcze nie udało się w imię tak świętego i szlachetnego celu doprowadzić do rabunku i złodziejstwa na tak masową skalę. Dopiero komuniści okazali się bardziej skuteczni, komuniści, którzy w imię ludu okradali wszystkich. Niemieccy książęta w imię miłości Chrystusa rozgrabili dobra kościelne, nieco tylko wyprzedzając wiedzionych podobnie ewangeliczną troską panów angielskich. Panowie świeccy, usprawiedliwieni i zachęceni przez Lutra, przejęli ogromne, wielowiekowe bogactwa klasztorów, opactw, biskupstw. W efekcie doszło do radykalnego zubożenia kultu. Kościoły, które były świątyniami Boga wśród ludzi, zamieniają się co najwyżej w sale zgromadzeń”.

O wybuchu powstania chłopskiego w następstwie wymknięcia się rewolucji spod kontroli:

„Po atakach na klasztory, na zakonników i księży przychodzi kolej na pańskie pałace i zamki. Kiedy Luter mówi o wolności, ludzie wokół niego myślą nie tylko o złym i tyrańskim papiestwie, ale o władzy ziemskiej i politycznej. To logiczne: jeśli obali się i uzna za niepotrzebną władzę duchową, skąd będzie czerpać podstawy dla swojej prawomocności władza świecka? […] Wojna chłopska, najstraszliwsza i najbardziej krwawa rozprawa, jaka dotknęła Niemcy przed XX wiekiem, to prosta konsekwencja wojny przeciw biskupom i klasztorom, do której wzywał Luter. Ale to też kara, jaka spadła na rycerstwo i książąt. Wielu przedstawicieli drobnej szlachty sądziło początkowo, że uderzenie skieruje się tylko przeciw posiadłościom duchownych. Dopiero gdy przyszła kolej na zamki i twierdze, a w którejś winnicy przegoniono dwudziestu szlachciców przez rózgi, świeccy się przebudzili, a oprzytomniawszy, wpadli w blady strach […]. Wielka trwoga ogarnęła Rzeszę. W ciągu niewielu wiosennych tygodni gromady chłopskie podbiły i spustoszyły rozległe obszary, paliły setki klasztorów i zniszczyły zamki […]. Powstanie zostało skąpane we krwi. Według różnych źródeł miało w nich zginąć około 100 tysięcy chłopów”.

O świadomości konsekwencji rewolucji u samego Lutra:

„Owszem, [Luter] wielokrotnie zadawał sobie pytanie, czy posłuszni jego naukom chrześcijanie zmienili się na lepsze. Czy żyjąc bez księży, zakonników, ofiary mszy, bez jałmużny, uczynków miłosierdzia, pobożnych fundacji, bez relikwii, pielgrzymek, obrazów świętych i odpustów, bez świętych i pośrednictwa Maryi są lepsi? Ba, Luter przyznawał nawet pod koniec życia, że za czasów papieża, jak mówił, większa była gorliwość wiary, większe oddanie cnocie, bardziej kwitła pobożność. <<Wyznaję, pisał, że jestem bardziej niedbały niż byłem pod papieżem, nie ma tez teraz tyle powagi w stosunku do ewangelii, jak to widziano uprzednio wśród mnichów i księży>>. W rzadkich chwilach przypływu krytycznego osądu własnych dokonań zdarza się mu nawet kwestionować cały swój trud: <<Gdyby Bóg nie był zamknął moich oczu i gdybym był przewidział te skandale, nigdy nie zacząłbym nauczać ewangelii>>.

To, co mówił, można byłoby nawet uznać za przyznanie się do błędu: <<Świat za sprawą tej nauki staje się tylko gorszy, im dłużej istnieje […]. Jak widać, ludzie są bardziej chciwi, mniej miłosierni, bardziej nieskromni, zuchwali i gorsi niż pod papiestwem […]. Chciwość, lichwa, nieskromność, obżarstwo, przeklinanie, kłamstwo, oszustwo są widoczne w całej mocy […]. Każdy żali się teraz, że ewangelia [Lutra] powoduje więcej buntów, niesforności i nieporządku […] im bardziej się ją głosi, tym słabsi się stają i tym słabsza jest nasza wiara>>.

Ten realizm pozwalała mu dostrzec zanik bojaźni, czci i miłości Boga: <<Od czasu upadku papiestwa o końca ekskomunik i kar duchowych ludzie nauczyli się pogardzać Słowem Bożym […] utracili bojaźń i cześć dla Boga. Chciałbym, gdyby to było możliwe, pozostawić tych ludzi bez kaznodziei lub pastora i pozwolić im żyć jak świnie. Nie ma już więcej wśród nich bojaźni i miłości Boga. Po zrzuceniu jarzma papieskiego każdy chce żyć, jak mu się podoba>>”.

Źródła zdjęć: Do Rzeczy

Polub bloga na Facebooku: Spinning Top

Zobacz też: Zasługi chrześcijaństwa

By | 2020-01-02T20:45:03+00:00 2 stycznia 2020|0 komentarzy

About the Author:

Kamil Cywka
Tłumacz, lektor, komentator, pisarz. Autor powieści pt. „Bękart” oraz zbioru wierszy pt. „Miłość, miasto, mrok”. Konserwatywny liberał. Interesują mnie głównie dziedziny takie jak historia, polityka, ekonomia, ideologie i doktryny oraz sprawy społeczne. Na The Spinning Top Blog staram się poruszać tematy pomijane w mediach głównego nurtu oraz promować wolność, samodzielne myślenie i świadome życie we wszystkich jego aspektach.

Zostaw komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.